Ochrona prawna przepisów kulinarnych
Zbliżają się święta i coraz więcej osób zaczyna zaglądać na strony i fora internetowe z przepisami kucharskimi. W umyśle prawnika zajmującego się prawem własności intelektualnej pojawia się pytanie czy przepis kulinarny, oprócz ugotowania na jego podstawie dania, którym olśnimy rodzinę podlega ochronie prawno-autorskiej i czy można wykorzystać cudzy przepis w jakikolwiek sposób, przykładowo umieszczając na blogu poświęconym celebracji świąt lub gotowaniu.

Ochrona prawnoautorska

Temat zdawałoby się banalny, a tymczasem dotyka istoty prawa autorskiego, tj. pytania o przedmiot jego ochrony. Określenie, czy dane dzieło jest utworem w rozumieniu art. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych bywa jednym z jego największych wyzwań. Prawo autorskie nie jest (i zapewne nie może być) na tyle precyzyjne, aby bez wątpliwości rozstrzygnąć wszystkie dylematy, a wyliczenie utworów nim chronionych w art. 1. ust 2 jest jedynie przykładowe. Dylematów tych jest tym więcej im dzieło (którego poddanie reżimowi ochrony prawnej rozważamy) jest krótsze, co zazwyczaj bywa cechą charakterystyczną przepisów. W braku ścisłych ram prawnych, opieramy się na ustalonym orzecznictwie, doktrynie a nawet intuicji. Nie ulega wątpliwości, iż ochronie podlega książka kucharska, potwierdziło to już orzeczenie Sądu Najwyższego z lat 30-tych XX wieku. Na tej samej zasadzie ochronie podlegałaby cała zawartość strony WWW lub kulinarnego blogu.

Tortilla making - Jon Sullivan

Co do poszczególnych przepisów należy przede wszystkim pamiętać, iż zgodnie z prawem autorskim ochronie nie podlega sama idea, zastosowana technika czy receptura. Czymże innym na pierwszy rzut oka jest przepis kulinarny niż pewnego rodzaju recepturą na przygotowanie dania i to często, szczególnie w przypadku dań świątecznych, powtarzaną od lat, a więc nawet nieszczególnie nową czy odkrywczą.

Z drugiej strony przepisy są ciągle ulepszane, zmieniane, przy niektórych z nich widzimy notki copyrightowe, a regulaminy serwisów wspominają o zobowiązaniach do nie naruszania praw autorskich. Dotykamy tu fundamentalnej kwestii prawa autorskiego jaką jest ochrona formy wyrażenia treści przy zasadniczym braku ochrony treści jako takiej (art. 1 ust 2 prawa autorskiego) (polecam co do tego zagadnienia nasz artykuł o prawie formatu).

Największą trudność sprawi właśnie ustalenie czy forma, w jakiej wyrażono dany przepis, może zostać uznana za utwór w rozumieniu prawa autorskiego. Generalnie można powiedzieć, iż orzecznictwo sądowe wykazuje liberalny stosunek do definiowania wytworów człowieka jako utworów autorskich i tendencją wydaje się raczej przyznawanie ochrony nawet utworom o niskim, prawie granicznym wkładzie twórczym (rozkład jazdy, instrukcja bhp czy a nawet a propos świąt i jedzenia – tabela kaloryczna). Nie ma, co do zasady, znaczenia nakład pracy włożony w powstanie dzieła, wyrafinowanie intelektualne ani wartość materialna utworu. Przyjmuje się, że ochronie podlegać może nawet utwór jednozdaniowy, o ile wyróżnia się cechami przypisywanymi indywidualnej twórczości (oryginalne slogany, poezja).

Wobec trudności z wyznaczeniem granicy minimum indywidualności do przyznania walorów utworu pojawiają się próby sięgania nawet do kategorii bardziej z domeny prawa własności przemysłowej – a mianowicie nowości czy odkrywczości, chociaż samo prawo autorskie nie posługuje się tymi pojęciami. Nie przypisuje się znaczenia osobie autora – generalnie obojętne jest, czy przepis pochodzi od kulinarnego celebryty czy od amatora. Nieważne jest też, czy zamiarem autora przepisu było stworzenie dzieła podlegającego ochronie a co za tym idzie nie mają znaczenia notki copyrightowe jeśli przepis nie da się zakwalifikować jako utwór.

Podsumowując, moim zdaniem nawet pojedynczy przepis kulinarny może stanowić dzieło podlegające ochronie prawa autorskiego, ale tylko wtedy gdy forma jego wyrażenia będzie oryginalna i twórcza na tyle, aby można było jej przypisać walor utworu. Zawsze ostatecznie rozstrzygnąć o tym mógłby jedynie sąd. Ale bądźmy rozsądni, jako, że znakomita większość przepisów z książek kucharskich lub znalezionych w sieci, nie będzie jednak posiadała niezbędnych przymiotów.

Dla porządku zaznaczam, że pomijam w tych rozważaniach kwestie towarzyszące – jak prawo do reprodukcji zdjęć potrawy, oryginalne nazewnictwo, użycie znaków towarowych zarejestrowanych lub nie, czcionki, czy też zagadnienia ochrony uczciwej konkurencji.

Konsekwencje wynikające z ochrony prawnoautorskiej

O ile uznamy nawet z ostrożności, iż dany przepis podlega ochronie prawa autorskiego, należy pamiętać o paru wynikających z tego konsekwencjach.

I tak:

Opracowanie cudzego utworu (w tym przeróbka, tłumaczenie) jest dozwolone, ale już jego rozpowszechnianie (np. na blogu) wymaga zgody twórcy i jego wymienienia (wraz z tytułem pierwotnym) (art. 2 prawa autorskiego). Dopuszczalna i niewymagająca zgody jest inspiracja utworem (wyobraźmy sobie „wariacje na temat kotleta”) aczkolwiek często rozróżnienie między utworem będącym opracowaniem a utworem inspirowanym będzie nadzwyczaj trudne.

Wolno przytaczać drobne utwory w całości lub ich urywki w innych utworach (tzw. prawo cytatu) w granicach określonych przez prawo (art. 29 prawa autorskiego) o ile jest to uzasadnione przykładowo analizą krytyczną lub nauczaniem. Obowiązkiem cytującego jest podanie twórcy i źródła pochodzenia utworu (art. 34 prawa autorskiego). W zależności od tego, kto, jak i w jakim celu zamierza korzystać z utworu, będą obowiązywały trochę inne reguły. Inne zasady będą przede wszystkim rządziły dozwolonym użytkiem publicznym (przykładowo przez instytucje dydaktyczne, naukowe czy media, gdzie w pewnych sytuacjach może być mowa np. o wynagrodzeniu) a inne dozwolonym użytkiem osobistym. W ramach dozwolonego użytku osobistego możemy korzystać z rozpowszechnionego utworu swobodniej i obejmuje to korzystającego i jego najbliższy krąg rodzinny i towarzyski.

Można, więc przepis „podejrzany” o bycie utworem chronionym przesłać do przyjaciółki, ale już wstawienie go do swojego bloga, nawet, jeśli obecnie czyta go jedynie najbliższa rodzina, wzbudzałoby formalne wątpliwości. Należy tu pamiętać o fundamentalnej zasadzie rządzącej instytucją dozwolonego użytku, a mianowicie o tym, że dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić z słuszne interesy twórcy (art. 35 prawa autorskiego). Wynika to z poszukiwania przez prawo autorskie kompromisu między monopolem twórcy a interesem społecznym. Można byłoby zapewne uznać, iż przepisywanie i udostępnianie za darmo w sieci przepisów z ekskluzywnej książki kucharskiej (zakładając, że są utworami), może budzić wątpliwości co do naruszenia słusznego interesu twórcy otrzymującego tantiemy. Z drugiej strony publikacja udanego przepisu nikomu nieznanego kucharza amatora w popularnym portalu, może nie tylko nie szkodzić, a wręcz okazać się pożądana przez jego autora.

Najważniejsze jednak, że nikt nie może nam zabronić tworzyć świetne przepisy i gotować i to tak aby nasze potrawy bez wątpliwości zostały uznane za (arcy)dzieła sztuki kulinarnej. I tego Państwu życzę!

komentarzy 5

  1. Jakub Kubalski

    Słuszny końcowy wniosek! Również dołączam się do składanych przez mec. Janinę Ligner-Żeromską życzeń.

    Jako potwierdzenie tego, iż przepisy kulinarne mogą być utworem, a w dodatku przedmiotem sporego rozmiaru zatargu o prawa autorskie zapraszam do zapoznania się ze sprawą Cooks source.

    Aby zachęcić do lektury, poniżej wklejam cytat z wiadomości e-mail jednego z reprezentantów uczestnika sporu:

    But honestly Monica, the web is considered “public domain” and you should be happy we just didn’t “lift” your whole article and put someone else’s name on it! It happens a lot, clearly more than you are aware of, especially on college campuses, and the workplace. […]”

    (sic!)

    Można rozważać kwestię ochrony przepisów kulinarnych jeszcze w innych aspektach. Przykładowo, praktyczne znaczenie może mieć ochrona praw do artystycznych wykonań przepisów kulinarnych (chociażby w telewizyjnym programie kulinarnym).

    Ponadto, niektóre produkty oferowane na naszym rynku („Pomysł na”, „Danie na dziś”) są de facto jedynie przepisem kulinarnym, z załączonym dodatkiem, np. przyprawą lub folią do pieczenia.

  2. Damian F.

    Witam,

    mam dwie uwagi. Jakkolwiek ostateczna konkluzja artykułu jest słuszna, w rzeczy samej nie mogła byc ona inna.

    Zagadnienie ochrony prawnoautorskiej przepisów kulinarnych właściwie nigdy nie było (szerzej) problematyzowane w doktrynie, bo akurat w ich przypadku dylemat między (niechronioną) treścią a (chronioną) formą nie istnieje, ewentualnie – balans pomiędzy tymi wartościami jest kompletnie zachwiany na korzyśc tej pierwszej. Wyłączną wartością przepisów kulinarnych – już semantycznie – jest zawarta w nich myśl, koncepcja, wizja potrawy. Siłą rzeczy jest ona ubrana w słowo. Jeśli byłby to styl Mickiewiczowy, czy chocby udawanie nieporadny gotującego Pascala, przepis mógłby pewnie pretendowac do utworu literackiego. Wiadomo jednak, że zasadniczo są to konstrukcje bez żadnych pretensji literackich. Po prostu, wykorzystują one charakterystyczną kulinarną nomenklaturę dla precyzji instruktażu.

    Podsumowując, bez zbędnej kokieterii nie można traktowac reżim prawa autorskiego za adekwatny, czy chocby użyteczny dla ochrony przepisów kulinarnych.

    Pan Jakub wskazał natomiast na możliwośc zaprzęgnięcia praw pokrewnych – artystycznych wykonań do służby ochrony przepisów. Podstawowy problem tego skrótu myślowego jest jednak taki, że zaistnienie chronionego wykonania, jest uwarunkowane kwalifikacją tworzywa wykonania, w naszym przypadku – przepisu jako utwór. A z tym, jak powyżej, jest krucho. Przedmiotem „wykonu” mogą byc utwory, które mają jakąkolwiek potencjalną „zdolnośc” do bycia wykonanym. Przepis kulinarny mógłby byc pewnie odczytany charakterystycznym głosem Panów Manna czy Zborowskiego – tylko że nawet wtedy atrakcyjny odczyt nie wskrzesi nam utworu. Czy przetworzenie przepisu do postaci gotowej potrawy byłoby przejawem jego wykonania (dodajmy „artystycznego), bardzo wątpię w taką kwalifikację. Nawet jednak, gdyby już uznac, że mamy twórczy, bo np. dwuzgłoskowcem pisany przepis, i że ugotowanie jest wykonaniem artystycznym – nijak nie wybrniemy z podstawowego problemu, że uzyskany efekt w postaci potrawy jest niczym innym jak wydobyciem z przepisu jego idei, koncepcji potrawy, którą ów inkorporuje.

    Tak czy owak akurat prawem autorskim nic tutaj nie zdziałamy, tak myślę.

    Pozdrawiam

    PS. osobiście bardzo ostrożnie snułbym jakiekolwiek analogie do nie-kontynentalnych rozwiązań prawnoautorskich, jak to ma miejsce w podanym przykładzie sporu. Inna tradycja, inne obyczaje.

    • Jakub Kubalski

      Szanowny Panie Damianie,

      Generalnie, owszem, przepisy kulinarne, czy też książki kucharskie można zakwalifikować do kategorii granicznych wytworów ludzkiego umysłu, głównie z racji wyłączenia procedur, metod, idei spod ochrony prawnoautorskiej.

      Naturalnie, to czy przepis kulinarny może być przedmiotem chronionego prawem artystycznego wykonania, zależy od klasyfikacji tego przepisu jako utworu w rozumieniu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

      Rodzimym przykładem związanym z bardziej ochroną prawnoautorską zdjęć potraw, aniżeli przepisu, jest sprawa przepisów zamieszczonych na serwisie Smaker.pl

  3. Rzeczywiście, prawa autorskie są dosyć mocno sprecyzowane i wszelkie treści, które opierają się na utworach już wcześniej opublikowanych, podlegają im, przez co mogą stać się przyczyną naruszenia tych praw. Dlatego należy bardzo uważać na to co się publikuje.

  4. dobry post

Komentarze

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *